wtorek, 23 października 2012

Weekendowo, kulinarnie... :)

Weekend? Ostatnimi czasy to chyba nie wiem co to znaczy... Oprócz tego, że mogę odespać poprzedni tydzień i wyspać się na zaś, to nic w nim takiego cudownego. Dlaczego? Otóż: 
Piątek? ZADANIA :)
Sobota? ZADANIA
Niedziela? ... - sami się domyślcie :P

a więc właśnie tak to wygląda... :D
ale żeby nie było tak nudno, to na weekendowe pomysły na dietowe dania obiadowe, zawsze wynajdę chwilkę :)

część z Was wie, a jeżeli nie wie to mówię, iż w weekendy zawsze pozwalam sobie na ziemniaki :D najczęściej frytki, które uwielbiam, nawet w dietetycznej postaci :) 
 a tak wyglądał mój sobotni obiadek:
Frytki z kawałkami kurczaka i pomidorkami cherry :)
 a niedziela?
Kto z Gacowiczów próbował ugotować dietetyczną zupę, zapewne wie, że jest ona raczej niezjadliwa, choć bardzo sycąca. Ja w sobotę rozbiłam z mamą dynię i wpadłam na pomysł ugotowania zupy krem z dyni i powiem Wam, że jako alternatywa do wiecznie goszczącej na moim talerzu `surówki` z kurą, sprawdza się doskonale :D

Podaję przepis:
*W garnuszku zagotowałam ok. 1,5 - 2 szkl. wody z listkiem laurowym, zielem angielskim, pieprzem ziarnistym, tartą marchewką, porem i 2 ząbkami czosnku
*Chwilę pogotowałam i wrzuciłam kawałki dyni (u mnie było 2*130g - gotowałam na 2 dni)
 *Gdy dynia była miękka, zmiksowałam zupę blenderem i...JADŁAM! :D
Niedzielny obiad - krem z dyni i pieczona pierś z kury :)

Do kremu nie dawałam żadnych przypraw. Słodycz dyni była wystarczająco bogatym smakiem, więc nie chciałam jej `zabijać` pikantnymi przyprawami lub czymkolwiek innym :P

Wylewni faceci :D

Witam Was Moi Kochani. Długo mnie nie było, ale nie myślcie sobie, że to z lenistwa... Po prostu szkoła daje się we znaki... Teraz siedzę i robię jakieś zadanka, słówka itp. :P No i w końcu stwierdziłam, że jak teraz nie napiszę tu posta, to chyba zrobię to dopiero w czerwcu - po maturach, haha :D

no, ale do rzeczy...

Miałam 18-stke kolegi (co prawda tydzień temu, ale wspominka się należy), o której Wam wspominałam... Przeżyłam ją... ah! przeżyłam ją cudownie :D nasłuchałam się milionów komplementów w moim kierunku, dowiedziałam się nawet, że jestem autorytetem jednego z mych kolegów, haha... wiadomo, faceci sobie wypili to i stali się wylewni, tak więc `słodkości` mi nie szczędzili :D ale na prawdę miło mi się zrobiło, baaardzo miło :)
ja oczywiście tylko o wodzie, ale na prakiecie się wyszalałam, oj i to jak ! :D cudooownie <3 


Ja i Ewelina - 18stkowe :D

piątek, 12 października 2012

Trochę Emci :)

Hejkaaaa :D Witam Was `tęczowo` :)
W środę było oczekiwane ważenie, ale nie miałam czasu, żeby się zameldować i pochwalić wynikami :)
Strażniczek wagi zmieniony. Oczekiwana 8 z przodu osiągnięta ;)
Podsuma po 12 tyg. dietowania:
* -22,4 kg

* -17 cm - biodra
* -12 cm - udo
* -15 cm - talii

Tydzień jakoś przeżyłam, w weekend będę się przygotowywać do kolejnego, nie mniej ciężkiego tygodnia...
Ból plecków już znikomy. :D 

W niedzielę czeka mnie 18-stka kolegi - oczywiście aktywnie na parkiecie i tylko o wodzie, booo...
 ...nawet taka mała wpadka może zepsuć dotychczasową pracę i starania ... :) (pamiętaj Perełko i Mamrysiu :P ) 

A bezgrzeszne dietowanie nagrodzi nas pozytywnym zaskoczeniem na wadze! :D
I pamiętajmy, uśmiech jest NAJWAŻNIEJSZY!  
Pokazujmy, że jesteśmy szczęśliwi, niech ludzie nam zazdroszczą pozytywnego podejścia do życia! :)

Na koniec... 
Buziaczek dla Was, dziękuję, że tu zaglądacie :*

Dziewczyny z dieta.pl: dla Was Kochane moje, mam serduszka. Za to, że jesteście, wspieracie, stawiacie do pionu i motywujecie :)
 
Wszystkim życzę miłego popołudnia i dużych spadków wagi (tym dietującym) :)
Papaaaa :D

poniedziałek, 8 października 2012

Skarpetki na jutro... :P

Noc i sen, nieustannie przerywany koszmarnym bólem pleców, każdy ruch na łóżku kończył się kwaśną miną i łzami w oczach... Koszmar, mówię Wam. Cudem dobrnęłam do ranka. Śmiało wstałam z łóżka w poszukiwaniu butelki wody, myślałam, że ból jest do zniesienia i pójdę do szkoły, jednak nie było tak wesoło...
W przeciągu chwili ból obudził się do swojego rzeczywistego stanu... Bolało mnie już nawet leżenie, nie mówiąc już o siedzeniu. Podobnie, jak wczoraj próba nałożenia skarpetek skończyła się wylaniem hektolitrów łez :( ... wszystko to w efekcie spowodowało, że zostałam dziś w domu. Każdy krok równał się ogromnemu bólowi, przez co ograniczałam spacery tylko do lodówki i z powrotem na sofę z materacem.


Ból tragiczny, ale dzień w domu pozwolił mi nadrobić zadania do rozwiązania z fizyki i matematyki :)
Po 14:00 ból osłabł (efekt żelu i tabletek przeciwbólowych), poszłam więc wziąć gorącą kąpiel, po czym nałożyłam skarpetki na jutro (w razie mocniejszego bólu z rana - `przezorny zawsze ubezpieczony` haha :D )

***
dietowo. Na obiad ugotowałam sobie brokuły, oczywiście do tego kura... Pysznyy obiadek <3 To menu z propozycji Pana Gacy, a jutro zaczynam ostatnie 2 dni cyklu ze swojego wyboru, w środę WAŻENIE (mam nadzieję na 8 z przodu) i konsultacja :) już się nie mogę doczekać :D

Obiad: brokuły, pierś z kury i pomidorki z cebulką :)

niedziela, 7 października 2012

`Jest taka piosenka` ! :)

Hejka :)
Weekend minął błyskawicznie albo i szybciej... a wczoraj? wczoraj miałam przecudne spotkanie :D
Wśród moich ukochanych Gacanek, jest Mamrysia, która jak się okazało mieszka niedaleko mnie. No więc jak się tu nie spotkać? :) Przegadałyśmy 1,5h, a czuję, że jak dla nas to było to przynajmniej o 2 razy tyle za mało :P było śmiesznie i baaardzo przyjemnie... a że Marylka jest baaaardzo muzykalna to najczęstszym zdaniem, płynącym z jej ust było `Jest taka piosenka.` . Za `entym` razem tego zdania popadałyśmy w niezły śmiech! :D Oprócz tego mam już nawet sukienkę na studniówkę, której w życiu nie widziałam, ale Marylka mnie w niej widzi haha! :)
Ja już wiem, że to było pierwsze, ale na pewno nie ostatnie spotkanie. Pozdrawiam Kochana :***

a niedziela... jak niedziela, z ukochaną fizyczką <3
jednak najgorszy był poranek... obudziłam się, chcę wstać, ale nie mogę ! :o jak to? ból pleców ( który doskwierał mi od miesiąca, ale to było takie delikatne kłucie - do wytrzymania) tak się nasilił, że nie mogłam się ruszyć, nałożenie skarpetek czy spodni graniczyło z cudem, przy czym wylałam chyba hektolitry łez... STRASZNE! teraz lecę na tabletkach przeciwbólowych, ale boli... boli cholernie. nie mogę się schylić czy nawet przekręcić... jedynie LEŻENIE MNIE NIE BOLI -,-


środa, 3 października 2012

Ja dzisiaj chyba nie śpię...

Z trudem, ale wydarłam ze swojego napiętego grafiku 5 min na posta dla Was :)
Wczoraj po szkole i po dodatkowych zajęciach, wróciłam i nie zważając na prace domowe poszłam smacznie spać, ahhh błogość i odpoczynek <3 cudowne popołudnie :))

a dzisiaj? uświadomienie sobie, że na jutro ma się do zrobienia 60 zadań z matematyki, napisanie rozprawki z rosyjskiego, zrobienie 2 arkuszy maturalnych i nauczenie 270 słówek z języka obcego nie jest przyjemnym uczuciem, uwierzcie mi na słowo :P a do tego te wczorajsze lenistwo, przez które wszystko zwaliło mi się na jeden dzień, a raczej na jedną noc (!) ahh, Psiku, te stracone kg chyba Ci mózg po trosze odebrały, haha :P

tak, więc piję kawkę ze świadomością, że Ja dzisiaj chyba nie śpię...

poniedziałek, 1 października 2012

Jak ja nie lubię poniedziałków...! a może zacznę... :D

Witam Was Kochani z uśmiechem, bo przebrnęłam już przez swój poniedziałkowy dół...
Z rana było okrooopnie, kończyłam pisanie pracy z polskiego, więc mimo iż miałam na 9, musiałam wstać o 6 żeby wyrobić się ze wszystkim... wiadomo jak to jest przy diecie, szczególnie tej Gacowej, gdzie posiłki są skrupulatnie zaplanowane i nie ma bata, żeby coś sobie pozmieniać. W wyjściach na miasto, do szkoły czy gdziekolwiek, w porze posiłkowej zawsze towarzyszy mi `psikowe pudełko`. Jego zawartość zależy od mojego jadłospisu :)

Otworzyłam oczy i od razu pomyślałam o śniadaniu... Przez głowę przeleciała mi myśl `tłuszczówka... bleeee` :( no cóż, mus to mus. Zjadłam co trzeba było, poleciałam do szkoły. Dzień minął bardzo szybko, choć walczyłam ze swoją myślą `tłuszczówka=bleee` i WYGRAŁAM! :D
Wróciłam do domu z myślą, co będę jeść :P ...wymyśliłam i... Ruszyłam do sklepu, zakupiłam karkówkę i wątróbkę, z forum dieta.pl wygrzebałam Agatkowy przepis na pasztet i zrobiłam go :) Pasztet o magicznej mocy, bo przywrócił mi wiarę, w to, że wytrwam do piątku bezgrzesznie. A no i oczywiście w międzyczasie nosiło mnie okropnie za czymś słodkim, ale z tym też nauczyłam się walczyć :) Póki co dzień minął w miarę pozytywnie, przede mną zajęcia z fizyki, na które zaraz zmykam, a potem kolejna porcja zadań z matmy i fizy <3

Buziaki, trzymajcie się cieplutko :*